Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Kultura i sztuka

Go down 
AutorWiadomość
Mistrz Gry

Mistrz Gry



Kultura i sztuka Empty
PisanieTemat: Kultura i sztuka   Kultura i sztuka EmptyNie Wrz 28, 2014 3:18 pm

Kultura i sztuka
Muzyka

Boogie Jungie – nikt nie wyobraża sobie, jak uboga musiała być muzyczna scena magiczna dziesięć lat temu, kiedy nie królowały na niej swingowe kawałki Bie Jie, jak obecnie zwykło skracać się nazwę zespołu. I chociaż swingowi wciąż jeszcze daleko do odrodzenia swojej dawnej świetności, dziś nie sposób nie rozkręcić dobrej imprezy bez „Mojej małej przypominajki” czy „Snu amerykańskiego maga”.

Radioaktywne Hipogryfy – zespół, który zaraz po Sissy and the Missypissy wzbudza największe kontrowersje, a to na skutek żerowania na sensacji, jaką przed ponad dwoma dekadami była tragedia w Czarnobylu. Lider zespołu – James Travers – wiedział jednak, jak zapewnić sobie niesłabnącą popularność, okraszając przepełnione melancholią teksty ciężkim brzmieniem. To, co niewątpliwie wyróżnia Hipogryfy podczas koncertów, to puszczanie żałosnego skrzeczenia dogorywających hipogryfów z hodowli pod Czarnobylem.

Gobliny i Jednorożce – weterani magicznej sceny muzycznej. Zespół, który powstał w 1959 roku, od początku trwania swojej kariery ani na moment nie zaprzestał czynnego koncertowania podróżując po całym globie, średnio co trzy lata wydając nowy album i na każdym koncercie porywając tłumy swoich fanów. Po dziś dzień „Zgniłe serce hobomaka” pozostaje najczęściej granym utworem – zarówno na koncertach, jak i w stacjach radiowych.

Sissy and the Missypissy – samych siebie nazywają pierwszym gwoździem do trumny obecnej władzy, pokazując całej amerykańskiej magicznej społeczności, że wilkołak, goblin czy manôgemasiz to istoty nie różniący się niczym od zwyczajnych czarodziejów; że mają takie same marzenia i są tak samo uzdolnieni. Widać to przede wszystkim na scenie podczas koncertów, gdy całą piątką porywają tłumy grając energicznego rocka.

Zakochane Trolle – Trolle muzyczny rynek zdobyły szturmem, swój sukces przypłacając wieloma godzinami naprawdę ciężkiej pracy. Nikt jednak – a zwłaszcza nastoletnie czarownice – nie może narzekać na jej efekty, bo smutne, miłosne ballady chwytają za serce, poruszając jego najczulszymi strunami. Aczkolwiek tym, którym do gustu nie przypadły kompozycje z ich debiutanckiego albumu, uważają, że za sukcesem autorów „Feniksowych łez” stoi tylko i wyłącznie urok osobisty harfisty Trolli.

Dakota Brummer – wschodząca gwiazda amerykańskiej sceny. Można tylko powiedzieć tyle, że władza ma pieniądze. A skoro ma pieniądze, to znaczy, że ma wszystko. Może więc kupić sobie artystów, a nie od dziś wiadomo, że Brummer nie wypiera się swojej ciągoty do bogactwa. I chociaż młodziutkiej wokalistce nie można odmówić talentu, nie można zaprzeczyć, że grono wielbicieli jej głębokiego głosu jest raczej wąskie na skutek mocno upolitycznionych tekstów.

Ricky Ticky –
muzykę tworzoną przez Ricky’ego można albo kochać, albo nienawidzić, tak skrajne odczucia wzbudza w słuchaczach. Wybuchowa mieszanka elektroniki, rapu i afrykańskich rytmów połączona z awangardowymi tekstami nie znika jednak z list przebojów, a „Mandragory noga” nucona jest przez młodych czarodziejów coraz częściej.

Literatura

„Gdzie lumpeguiny mówią dobranoc” to epicka powieść o potędze przyjaźni, szacunku i wytrwałości w budowaniu więzi, których nie zdoła przezwyciężyć nawet czas. A tego bohaterom utworu Harmony Jackson brakuje, kiedy okazuje się, że jedna z największych populacji lumpeguinów jest zagrożona całkowitym wyginięciem, zaś uratować ją może jedynie połączenie kilku wybitnych, lecz do tej pory konkurujących ze sobą naukowych umysłów i przeciwstawienie się lokalnym władzom pod kierownictwem watahy wilkołaków. Warto wiedzieć, że pierwowzór znacznie różnił się od ostatecznej wersji – o wilkołakach nie było tam wcale mowy.

„Czerwień wampirzych oczu”
autorstwa Yorricka Hollowsa nie jest wcale historią mrożącą krew w żyłach, chociaż niejednokrotnie podczas czytania włos może wam się na głowie zjeżyć. Bo choć wampiry występują tu jedynie w tytule, a ich czerwone oczy na obrazie, wokół którego skupia się akcja książki, to intryga goni intrygę, a skrupulatnie, wprawną ręką budowane napięcie nie pozwala oderwać się nawet na chwilę od przygód młodego komisarza Magicznych Oddziałów Specjalnych. Udany debiut tego młodego pisarza to dopiero początek fascynującej serii, która swoich fanów zdobywa już nawet na starym kontynencie.

„Zielonooka nieznajoma” – królowa magicznego romansu, jak zwykło się nazywać Zulę Norwood, nie daje o sobie na długo zapomnieć. Z początkiem roku ukazała się jej kolejna powieść skierowana głównie do nastoletnich czarownic. Zagadka enigmatycznego tytułu zostaje rozwiązana już podczas pierwszych zdań powieści, kiedy to dowiadujemy się, że młody, uzdolniony auror, by chronić wybrankę swojego serca musi stanąć w szranki z samą spersonifikowaną Śmiercią. Nietrudno domyślić się, że ciąg wydarzeń wciągnie naszego bohatera w niebezpieczny, miłosny trójkąt, którego najniższą ceną będzie życie.

„Dom nad wrzosowiskiem” – Zula Norwood musiała uznać, że najlepiej iść za ciosem i po entuzjastycznie przyjętej „Zielonookiej nieznajomej” postanowiła uraczyć swoje czytelniczki kolejną książką, niestety rozczarowując część z nich, nie kontynuując ekscytujących przygód zdolnego aurora. Zdziwią się jednak także ci, którzy spodziewali się następnego, nic nie znaczącego romansidła. Chociaż Norwood nie odeszła od gatunku, w którym czuje się najlepiej, to jednak „Dom” zadziwia dojrzałością i niebanalną historią o trudach codzienności, porażkach i ciężkiej walce o miłość dwójki czarownic.

„Różdżką i smokiem” – poradnik Leroya Orville’a już od ponad pół wieku nie znika z list bestsellerów, przez cały czas dzielnie utrzymując się w pierwszej dziesiątce najbardziej poczytnych książek według comiesięcznego zestawienia „Vox Magica”. Ta niewielka objętościowo książeczka zawiera wiele cennych rad odnośnie skutecznego wychowywania swoich pociech na porządnych obywateli, dbania o zachowanie w domu porządku pierwszej klasy czy radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, jak poskromienie rogogona węgierskiego, gdy nagle wyląduje w twoim ogródku i zacznie plądrować grządki. I chociaż większość ze wskazówek Orville’a wciąż u niektórych budzi śmiech, nikt nie wyobraża sobie, by w domu nie znalazł się chociaż jeden egzemplarz jego książki.

„Gdzie jest feniks?” – Kennedy Manley po raz kolejny udowadnia, z jaką łatwością przychodzi jej pisanie książek dla najmłodszych czarodziejów. Tym razem spod jej pióra wyszła niesamowicie zabawna i jednocześnie bardzo wzruszająca historia o konsekwencjach, jakie nieść za sobą mogą decyzje podejmowane pod wpływem targających nami emocji. Młody czarodziej, chcąc udowodnić rodzicom, jak zdolnym i wartościowym człowiekiem jest, bez słowa wyrusza na poszukiwania tytułowego, niemal mitycznego stworzenia. Wędrując przez całe zachodnie wybrzeże, aż na południe kontynentu, przeżywa pasjonujące przygody i zawiera przyjaźnie, o których na długo nie zapomni.

„Kiedy kruki milkną, a księżyc gaśnie” – hit ostatnich tygodni. Po kilkuletniej przerwie Demetrius Henster znów wraca na języki wraz z kolejnym znakomitym thrillerem, tym samym udowadniając, że w tym gatunku nie ma lepszych od niego. Akcja najnowszej powieści Henstera skupia się na tajemniczych zjawach – dziwacznej mieszance duchów, dementorów i boginów – które tuż przed świtem zaczynają grasować po spokojnym Rengton, w którym dotychczas największą sensacją były niestworzone plotki rozsiewane przez jedną z mieszkanek. Jak na ironię, to ją pierwszą zaczynają nawiedzać osobliwe istoty wkrótce doprowadzając do tragedii. A na tym wcale się nie kończy…
Powrót do góry Go down
 
Kultura i sztuka
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Kompendium wiedzy-
Skocz do: